Prawie zawsze

Nienawidzę tak się guzdrać przy wyciąganiu bawełnianej ekotorby z plecaka. Prawie zawsze jej długie rączki zaczepiają o portfel, który prawie zawsze wypada na trotuar, z którego prawie zawsze muszę zbierać drobniaki i niebieski żeton pasujący do wózków Lidla. Popadam wtedy w panikę, że to pierwsze symptomy Alzheimera albo Parkinsona, że wkrótce zapomnę gdzie mieszkam i jak się nazywam, że podejmę z konta cały szmal i wyjadę na koniec świata, z którego zapomnę powrócić. Zaczynam wtedy ćwiczenia z pamięci w rodzaju „zgadnij, jak mojej Kaśce na imię”, łatwe zadaję sobie pytania i łatwo na nie odpowiadam. Kamień, który prawie zawsze przygniata moje serce spada wtedy na trotuar, a ja odchodzę, odfruwam, lekka i radosna jak motyl cytrynek.

Dodaj komentarz